
Ratunek dla szpitali – bez przymusu, oddłużania, z zachętami
Tagi: | szpital, szpitale, reforma, restrukturyzacja, plany naprawcze, Izabela Leszczyna, Katarzyna Kacperczyk, Jerzy Szafranowicz |
Dyrektor każdego szpitala, który wykaże powyżej 1 proc. straty netto za dany rok obrachunkowy, będzie – zgodnie z nowelą projektu ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych – zobowiązany napisać projekt naprawczy dla lecznicy. – Jest to warunek i obowiązek w jednym. Projekt opisuje też procedurę, jak dalej z tym programem postępować – poinformował wiceminister zdrowia Jerzy Szafranowicz, wskazując na różnice w stosunku do obowiązującego prawa.
1 lipca Rada Ministrów przyjęła długo wyczekiwany projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej i ustawy o działalności leczniczej, którą minister zdrowia Izabela Leszczyna – jak podkreśliła – lubi nazywać ustawą o ratowaniu szpitali powiatowych.
O tym, jakie rozwiązania wprowadza, mówili przedstawiciele resortu podczas spotkania prasowego zorganizowanego 2 lipca w Ministerstwie Zdrowia.
Szefowa resortu przekonywała, że przyjęcie i wdrożenie ustawy ma doprowadzić do racjonalizacji funkcjonowania szpitali w systemie podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej (PSZ).
Program naprawczy to obowiązek, a nie przywilej
Jeden z punktów, jakie znalazły się w nowelizowanej ustawie, dotyczy konieczności stworzenia planów naprawczych przez zadłużone lecznice.
O to, w jaki sposób te zasady mają obowiązywać i kogo dotyczyć, zapytał „Menedżer Zdrowia”.
Jak wyjaśnił wiceszef resortu zdrowia Jerzy Szafranowicz, napisanie planu naprawczego dotyczy dyrektora każdego szpitala, który wykaże powyżej 1 proc. straty netto za dany rok obrachunkowy. Takich placówek za 2024 r. jest 239.
– Istotne z punku widzenia zarządzających jest to, że sporządzenie programu naprawczego jest koniecznością. Co więcej, taki program naprawczy nie trafia na półkę, jak do tej pory bywało, ale po jego napisaniu zostaje on przekazany najpierw do opinii dyrektora oddziału wojewódzkiego NFZ, nastepnie do opinii działu zdrowia urzędu wojewódzkiego, do wojewody, a na końcu ponownie do organu założycielskiego. Cała ścieżka została bardzo szczegółowo opisana w projekcie, wraz ze wskazaniem na szczegółowe efekty finansowe – wytłumaczył.
Podkreślił też, że resort zdrowia służy dyrektorom pomocą w sporządzaniu tych planów – po to, żeby nie byli zmuszeni korzystać z zewnętrznych firm, które mają w swoich zasobach plany uzdrowicielskie.
– Zależy nam na tym, żeby konsultowali się albo z Ministerstwem Zdrowia, albo z dyrektorami, którzy takie plany już wdrożyli – zaznaczył, dodając, że planowanych jest wiele szkoleń dla dyrektorów szpitali.
Minister zdrowia Izabela Leszczyna przypomniała natomiast, że już dzisiaj – zgodnie z obowiązującymi przepisami – każdy szpital, który wykazał stratę, jest zobligowany do tego, aby stworzyć plan naprawczy, który... trafia na półkę. Nic za tym nie idzie.
– Mówimy, że jeśli masz więcej niż 1 proc. straty netto w stosunku do przychodów, to taki plan musisz stworzyć i nadać mu wytyczony bieg – podkreśliła, dodając, że poprzez programy naprawcze resort chce też wzmocnić nadzór nad szpitalami.
Szkolenia dla dyrektorów, jak pisać skuteczne programy
Minister Leszczyna zapowiedziała, że w drugiej połowie roku rozpoczną się kursy z zarządzania szpitalami dla dyrektorów, kursy z pisania planów naprawczych, żeby nieść konkretną pomoc menedżerom.
Wiceminister zdrowia Katarzyna Kacperczyk dodała z kolei, że program szkoleniowy, o którym wspomniała minister zdrowia, został już przygotowany, a co więcej, na szkolenia te zabezpieczone zostały środki pochodzące z funduszy unijnych.
– Ruszymy z tym programem po wakacjach. Co ciekawe, to nie będzie tradycyjne szkolenie zakończone certyfikatem. Program przewiduje oczywiście warstwę szkoleniową, ale też przewiduje sferę coachingową. Co to oznacza? Otóż przewidujemy, że coachami będą eksperci – praktycy, którzy mają doświadczenie w restrukturyzacji szpitali, po to, żeby mogli oni pracowac indywidualnie z dyrektorami szpitali. Mamy przewidzianą określoną liczbę godzin na spotkania z dyrektorami szpitali, z menedżerami, ale też z osobami z organów stanowiących. Często w urzędach marszałkowskich eksperci Wydziału Zdrowia są zainteresowani takimi szkoleniami – po to, żeby móc efektywnie współpracować z dyrektorami szpitali pod kątem wdrażania programów naprawczych. Liczę, że będzie to indywidualna pomoc w pisaniu i przygotowywaniu takich programów – podsumowała.
Za zmianami realna pomoc
Szefowa resortu wyjaśniła też, z jakiej pomocy finansowej będą mogły skorzystać lecznice, które dobrowolnie poddadzą się restrukturyzacji.
– Szpital, który wraz ze swoim podmiotem tworzącym podejmie dobrowolną decyzję o przeprofilowaniu swojego oddziału, dzisiaj wypada z sieci i traci pieniądze. U nas szpital, który zdecyduje się na przeprofilowanie, nie wypadnie z sieci i dodatkowo dostanie też pewien bonus, to znaczy będzie mógł zachować do końca roku rozliczeniowego 50 proc. ryczałtu odpowiadającego za likwidowany profil oraz będzie mógł wykorzystać go w roku kolejnym – przekazała.
– Dodatkowo minister zdrowia będzie mógł zwrócić się do Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji z prośbą o opinię dotyczącą konkretnego programu naprawczego – zaznaczyła.
– W kolejnym akcie legislacyjnym będziemy chcieli opisać mechanizm finansowy, nad którym pracuje Ministerstwo Finansów. To rozwiązanie będzie poświęcone szpitalom wchodzącym w proces restrukturyzacyjny, które napiszą program naprawczy i w ciągu kolejnego roku się zbilansują – dodała.
– Planujemy go w taki sposób, że szpitalowi, który zacznie się bilansować, wprowadzi program naprawczy, możemy umorzyć jedną dziesiątą długu przez kolejne dziesięć lat. Przy czym nie mówimy o żadnych kredytach obrotowych, które ratują bieżącą sytuację szpitala. Oddłużaliśmy szpitale w Polsce już trzy razy, w różnych latach, i wiemy, że za każdym razem te szpitale ponownie się zadłużały – wyjaśniła Izabela Leszczyna.
– Skoro na tysiąc szpitali, które mamy, w ubiegłym roku stratę miało niecałe 240, to pokazuje, że można zarządzać szpitalem w taki sposób, żeby go nie zadłużać. Wiemy, że najtrudniejszą sytuację mają szpitale powiatowe, które ze względu na dosyć gęstą sieć muszą rywalizować ze sobą stawkami finansowymi o lekarza, w Narodowym Funduszu Zdrowia o kontrakty i o pacjentów. Wiadomo, że lekarz, który wykonuje wiele zabiegów tego samego typu w wysokospecjalistycznym szpitalu, staje się w tym zakresie specjalistą – wskazała.
– W lecznicach, w których danego typu zabiegów jest mało, lekarz ma w nich mniejsze doświadczenie, co przekłada się na mniejsze bezpieczeństwo pacjenta. Dlatego myśląc o sieci, jaką chcemy mieć, mówimy, że lepiej dowieźć pacjenta do szpitala dofinansowanego, z większym kontraktem, lepszym sprzętem i wypoczętym lekarzem, niż leczyć go np. zabiegowo w małym ośrodku, który rzadko daną procedurę wykonuje – zaznaczyła.
Chodzi o racjonalizację działania szpitali
Minister Izabela Leszczyna wymieniła też cele, jakie stawia przed sobą resort zdrowia, reformując szpitalnictwo.
– Podstawowym jest racjonalizacja zabezpieczenia szpitalnego – powiedziała.
Jako drugi cel wskazała realizację kamienia milowego z Krajowego Planu Odbudowy.
– KPO powstało w czasach naszych poprzedników. Zapisany tam kamień milowy D1G zawiera trzy wskaźniki, które trzeba zrealizować. Nasi poprzednicy wpisali w KPO restrukturyzację sektora szpitali przez konsolidację lub przeprofilowanie albo zmianę zakresu i struktury usług opieki zdrowotnej, także przez odpowiednią aktualizację sieci szpitali. Kolejny punkt w tym kamieniu milowym, czyli wskaźnik do zrealizowania, to racjonalizacja piramidy opieki zdrowotnej, czyli przenoszenie się świadczeń, procedur medycznych, które da się zrealizować niekoniecznie w całodobowej hospitalizacji, tylko do tych niższych poziomów, czyli do ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Mamy to explicite też zapisane w KPO. Oczywiście oba te wskaźniki są racjonalne w swojej istocie. Wreszcie trzeci wskaźnik to wzmocnienie systemu nadzoru nad szpitalami i wzmocnienie kadry zarządzającej i zachęca do stosowania nowoczesnych systemów, nowoczesnych narzędzi czy metod w zarządzaniu w opiece zdrowotnej – wyjaśniła minister.
Jak podkreśliła, poprzednicy polityczni, mówiąc o wzmocnieniu systemu nadzoru nad szpitalami, mieli rację.
– Ubolewam, że mając te zadania wpisane wprost w KPO, ich nie zrealizowali. Pamiętają państwo taką ustawę, która była w Sejmie, chyba za ministra Niedzielskiego, ona przepadła – przypomniała. Zaznaczyła, iż jej ustawa, która ma realizować te same cele, jest zupełnie inna.
– Liczę na to, że ustawa ta zyska większość w Sejmie i na koniec uzyska podpis prezydenta. To dla nas bardzo ważne. Chcemy ją przeprocedować dość szybko, bo szpitale naprawdę na nią czekają – wyjaśniła.
Jako przykład wskazała pojawiający się ostatnio w mediach szpital w Lesku, który ma ogromne kłopoty i dla którego jedyną szansą opisywaną przez wojewodę jest stworzenie Szpitala Bieszczadzkiego, wspólnie z dwiema innymi lecznicami (szpitalami w Sanoku i w Ustrzykach).
– Dla tego szpitala to jest jedyny ratunek i ta ustawa daje podstawę prawną do konsolidacji trzech różnych szpitali – zaznaczyła Izabela Leszczyna.
Wzmocnienie nadzoru nad szpitalami
Minister zdrowia odniosła się również do drugiego punktu, jakim jest wzmocnienie nadzoru nad szpitalami.
– Ten proces, chociaż słowo nadzór na to nie wskazuje, musi być realizowany w sposób miękki – wyjaśniła.
– Przecież właścicielami szpitali są jednostki samorządu terytorialnego albo marszałkowie, albo wojewodowie, prezydenci, starostowie czy uczelnie, gdy mówimy o szpitalach klinicznych. To pokazuje, że minister zdrowia nie ma żadnego wpływu na sposób zarządzania szpitalem. A tymczasem, jak szpital ma problemy finansowe, to obarcza odpowiedzialnością za nie ministra zdrowia. Jednocześnie społeczność lokalna jest informowana, że „zły rząd” nie chce dać pieniędzy, a szpital oczywiście jest potrzebny. Tylko jeśli resort zdrowia nie ma wpływu na to, jak organizowany jest tam cały proces leczenia i wydawane są pieniądze, to bardzo trudno jest wziąć za to odpowiedzialność – podkreśliła szefowa resortu.
– Ta ustawa pokazuje, że zależy nam na tym, aby organ właścicielski nie zrzucał z siebie żadnej odpowiedzialności, ale żeby dać szpitalom instrumenty i narzędzia do dobrowolnego konsolidowania się i przeprofilowywania się tam, gdzie szpitale i starostowie uznają, że warto to zrobić – mówiła, podkreślając, że dziś wiele szpitali jest oddalonych od siebie nawet o jedynie 10 km.
– Te lecznice mają różnych właścicieli i różne standardy. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że dziś mamy w Polsce bardzo dobre drogi, to pacjentom jest naprawdę bardzo łatwo się przemieszczać między lecznicami, wybierając tę, która w ich przekonaniu jest najlepsza. W tej sytuacji bardzo trudno jest zarządzać szpitalami, biorąc pod uwagę fakt, że one powinny ze sobą współpracować ze względu na dobro pacjenta. Zwykle w każdym z sąsiadujących szpitali mamy chirurgię ogólną, internę, pediatrię i oddział ginekologiczno-położniczy. Jeśli uświadomimy sobie, że obłożenie w takim szpitalu powiatowym – np. chirurgii – wynosi 60 proc., a aby utrzymać ten oddział, trzeba codziennie utrzymywać całą obsadę, to oczywiste się staje, że jest to marnotrawienie pieniędzy publicznych. Te chirurgie rywalizują ze sobą o pacjenta, a żeby wykonać ryczałt, wykonują określone procedury, które można by zrobić w AOS. Rywalizują o tych samych chirurgów – mówiła minister.
– Dlatego proponujemy, żeby szpitale mogły albo połączyć się i być podmiotem prowadzonym przez związek jednostek samorządu powiatowego, albo też pozwalamy na wymyślenie innej formuły. Dla przykładu, jeśli szpital należy do uczelni medycznej, wtedy mówimy o szpitalu połączonym z dwóch różnych, który będzie prowadzony przez dwa różne podmioty. Wtedy podejmowanie decyzji i ich zakres określamy w nowelizowanej ustawie. To będzie zależne od udziałów, a głosy są zależne od wartości aktywów i przychodów, które uzyskuje SPZOZ. Czyli dajemy szpitalom szansę, żeby zamiast rywalizować ze sobą, próbowały połączyć siły i podzielić się różnymi profilami – wyjaśniła.
– Najwięcej emocji budzą oddziały porodowe. Zakładamy, że zasada będzie taka, że w szpitalu, w którym zostanie zlikwidowana porodówka, musi pozostać położna z całodobowym dyżurem i specjalna karetka sanitarna, która dowiezie kobietę do najbliższego oddziału porodowego – dodała minister Leszczyna.
– Wszędzie tam, gdzie samorząd zdecyduje o przeprofilowaniu, np. chirurgii ostrej na planową czy jednodniową, oddziału położniczo-ginekologicznego na ginekologiczny, czy jakiegokolwiek innego oddziału np. w opiekę długoterminową, bo taki przepis też jest w ustawie, ponieważ takie ZOL są niezwykle potrzebne rodzinom pacjentów. Czyli konsolidacja i przeprofilowanie – zaznaczyła.
Równe prawa pacjentów bez względu na adres
Minister jednoznacznie wskazała, że ta ustawa jest szansą dla powiatów, żeby zostały w nich szpitale, jednak nieco przeprofilowane.
– Ostatni przepis, jaki wprowadzamy, dotyczy powiatów, w których nie ma szpitali. Mamy takich w Polsce osiem. Tam NFZ będzie mógł rozpisać konkurs na powiatowe centrum zdrowia, czyli ośrodek, w którym mieszkańcy powiatu otrzymają podstawową diagnostykę. Będzie tam AOS w podstawowych zakresach, kilka łóżek obserwacyjnych. Człowiek niezamożny, z małej miejscowości nie może być skazany na gorszą opiekę medyczną. On powinien w swoim powiecie zostać w podstawowym zakresie zdiagnozowany. Jeśli to centrum uzna, że rozpoznana choroba u pacjenta wymaga leczenia w szpitalu bardziej specjalistycznym, to taki pacjent zostanie do takiej lecznicy przekazany – podsumowała minister Leszczyna.
Przeczytaj także: