Żądają podwyżek

Udostępnij:
Lekarze i pielęgniarki chcą podwyżek. Gdy negocjacje stają w martwym punkcie to zaczynają chorować. - To jest - oceniają dyrektorzy szpitali, ale... z protestującymi negocjują. Tylko jeden z zarządzających się zbuntował i doniósł do prokuratury na swój personel.
- W szpitalu przy ul. Kraśnickiej w Lublinie w poniedziałek (21 maja) wszystko stanęło na głowie. Ponad 70 pielęgniarek, zamiast opiekować się chorymi, przyniosło zwolnienia lekarskie. Ta masowa niedyspozycja skutecznie sparaliżowała placówkę. Odwołano większość planowych zabiegów i przyjęć - informuje "Dziennik Gazeta Prawna" i cytuje dyrekcję, która tłumaczy, że właściwie wszystko jest w porządku. A nie jest. Bo wiadomo, że to nie nagła choroba trawi personel, tylko frustracja związana ze zbyt niskimi – zdaniem lekarzy i pielęgniarek – zarobkami (pielęgniarki i położne z Kraśnickiej chcą podwyżek po 1000 złotych brutto).

– Epidemia się nasila, pewnie przyszła z Łodzi – mówi Wojciech Szrajber, dyrektor łódzkiego szpitala im. Kopernika.

To właśnie Szrajber bił na alarm zimą, gdy rezydenci kończyli protest, bo minister zdrowia obiecał im podwyżki.

– To początek kłopotów – mówi w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" i dodaje: – Ministerstwo da pieniądze rezydentom, ale to sfrustruje resztę personelu. Bo początkujący doktor będzie po podwyżkach zarabiał tyle samo, albo więcej, niż specjalista z wieloletnim stażem. U mnie w szpitalu pozostali pracownicy już ustawiają się w kolejce po podwyżki. Zacznie się awantura.

Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.